Czy warto?

To pytanie zadawaliśmy sobie w drugiej części lotu czyli z Dubaju do Singapuru. Płacz dzieci, nienawistny wzrok jednego z pasażerów, ból pleców i nasze zmęczenie, z którym nie liczyły się nasze dzieci. Co prawda mieliśmy kołyskę dla jednego dziecka, ale przewrażliwiony kapitan samolotu przez 80% lotu utrzymywał włączaną sygnalizacje „zapiąć pasy”, a w takim wypadku dzieci nie mogły przebywać w łóżeczku … więc dzieci spały (albo nie) na naszych kolanach.
Po dotarciu do Singapuru, koło 13 czasu lokalnego udało nam przespać się około godziny. Szybki wypad na kolacje do China Town i koło 22 byliśmy gotowi do snu. My byliśmy gotowi… dzieci nie. Zabawa trwała w najlepsze do 2 w nocy, podczas gdy my zasypialiśmy na stojąco i zastanawialiśmy się czy jest w pokoju przechowalnia dzieci 😉
W głowie kłębiły się myśli: po co to wszystko? Czy w Puszczy Niepołomickie nie mogłoby być fajnie?

Odpowiedź w następnych wpisach …

Brak komentarzy

Zostaw komentarz